Sporo czasu minęło żebym doszedł do siebie po tym co dzisiaj przeżyłem w tropikalnym Bielsku na 26 Biegu Fiata.Niestety ale było jak w najczarniejszych snach.Zacząłem mocno ale przecież nie jakoś kosmicznie mocno.Plan był na jakieś 37minut, albo lepiej jak będzie okazja i warunki.Do około 6 km trzymałem się mocnej grupki 2 Kenijek i jakiegoś gościa.Kenijki biegły swoim tempem a mnie coraz bardziej dawał się we znaki skwar bijący z nieba i asfaltu,odpuściłem więc lekko.Kenijki mi uciekły no ale przecież nie miałem złudzeń…. Następnie chwyciłem się większej około 8 osobowej ekipy.Niestety też „lekko” odstawałem.Zamiast pokornie odpuścić to starałem się nadrabiać każdy stracony metr na zasadzie takiego szarpania tempem.Doganiałem ich może z 5-6 razy. Myślę że to była główna przyczyna tego co stało się dokładnie na 9200 metrze.Pamiętam oczywiście wszystko bo mózg odciął „tylko” nogi.Stało się to samo co z pewną Kenijką na Orlen Maratonie rok temu.Patrzyłem na to wtedy w internecie i myślałem ze nigdy mnie to nie spotka ale było dokładnie tak samo.Nogi miękkie jak z waty czy tam plasteliny.Nie potrafiłem wstać,próbowałem może z 5 minut.Musiałem się poddać.Karetka….(tak były łzy). Jako tako doszedłem do siebie i prawie uciekłem z tej sanitarki aby z godnością przekroczyć metę i odebrać zasłużony (chyba ?) medal.Tylko 800 metrów, tak blisko ale dla mnie za daleko dzisiaj.Jest porażka i nauczka,cóż muszę to mocno przemyśleć. #bieganie #biegajzwykopem #sport #trening
Powered by WPeMatico