Nie wiem, może się komuś przyda bo ja utkłem i nie wiedziałem co dalej. Kilka miesięcy temu wziąłem się za swoje cielsko i z 120 kg zrobiłem 86 kg zapierdalajac najpierw na MTB, a potem na kolarce po 140 km tygodniowo. Tak się wciągłem w ten wkurwiający kierowców sport, że zacząłem mieć jakieś tam wyniki i na lokalnej stravie jestem komem na większości segmentów jakie chciałem zdobyć. Problem zrobił się taki, że przestałem chudnąć i wręcz przeciwnie, miałem wrażenie, że moje ciało znowu wraca do galaretowatej postaci i gubię mięśnia wszędzie poza kopytami. Było to logiczne bo głównie kopyt używa się na rowerze, ale mój progres (odchudzający/sylwetkowy) stanął. Dumałem, czytałem i wszystkie te porady z youtube i mądrych książek można w dupę włożyć bo już dawno nie piję wódy, nie żrę słodkiego, nie piję coli, etc. Ruchu mam, aż nadmiar… i kilka tygodni temu zrobiłem tak: zacząłem więcej żreć, tj. zacząłem jeść porządne kolacje, obiady i obfite śniadania. Już samo to spowodowało, że wstając rano moje ciało zdawało się jakieś takie ‚naprężone’
TL;DR: Więcej żreć, mniej intensywne jazdy dają lepsze efekty niż ograniczać żarcie i zapierdalać jak głupi. Mam 40 lat.
Pozdrawiam 😀
Powered by WPeMatico