Kojarzycie jak ojciec mówi wam, jak to on kiedyś trenował jakiś sport i jaki on dobry nie był. To ja dzisiaj przekonałem się na własnej skórze xd. Jakieś 2 miesiące temu kupiłem sobie rakiety do tenisa ziemnego, ojciec mówi, ze on kiedyś grał i moze ze mna pojechać. No ale byłem kilka razy i jakoś nie było okazji, zeby jechał ze mną. No i nadszedł dzisiejszy dzień. Skończyłem prace miałem jechać na rolki, ale kumpel sie wysypał i sobie mówie, a moze na tenisa, ale nie mam z kim. Napisałem na grupie ze znajomymi, ale nikt nie był chetny. A akurat moj ojciec wrocil do domu, z roboty. I w sumie tak w zartach powiedzialem, ze moze ze mna pojedzie. A on mowi, ze moze jechac, tylko cos zje. I wybija 18 i pytam sie go czy na pewno chce jechać, bo w sumie upały i moze innym razem (ojciec prawie 60l). Ale on mowi, ze jedziemy. Mowie no dobra i sobie mysle, ze pewnie sobie tyko tak poodbijamy na luzie. Tym bardziej, ze wujek mi kilka dni temu opowiadal, ze kiedys byli z moim ojcem na tenisie i im nie szlo za bardzo. A ojciec wyskakuje, ze gramy caly mecz.
Wchodzimy na boisko, mowie do ojca, ze kilka pilek rozgrzewkowych, a ojciec mi taki pierwszy serwis zajebał, ze nawet nie zdazylem sie ruszyc. I mowie to po mnie, ja sobie myslalem, ze do zera rozwale ojca, a tu dostane srogi łomot. Pierwszy gem gralismy chyba z 15 min. Walka była zacieta. Ostatecznie pierwszy set wygralem 6-2, a drugi przegralem 2-6. No i wyszlo z tego, ze to wujkowi nie szło wtedy na tym tenisie, a ojciec pokaz dzisiaj na co go stac, mimo tego, ze praktycznie przez 35 lat nie gral.
Morał z tej histori taki, ze moze w kazdej historii ojca jest jakaś nutka prawdy.
PS Bedzie rewaz ;)
A i jeszcze taka smutna wiadomosc, szukajac zdjecia do tego postu przeczytalem artykul, Louie Anderson, twórca serialu „Świat według L Czytaj dalej...
Kojarzycie jak ojciec mówi wam, jak to on kiedyś trenował jakiś sport i jaki on dobry nie był. To ja dzisiaj przekonałem się na własnej skórze xd. Jakieś 2 miesiące temu kupiłem sobie rakiety do tenisa ziemnego, ojciec mówi, ze on kiedyś grał i moze ze mna pojechać. No ale byłem kilka razy i jakoś nie było okazji, zeby jechał ze mną. No i nadszedł dzisiejszy dzień. Skończyłem prace miałem jechać na rolki, ale kumpel sie wysypał i sobie mówie, a moze na tenisa, ale nie mam z kim. Napisałem na grupie ze znajomymi, ale nikt nie był chetny. A akurat moj ojciec wrocil do domu, z roboty. I w sumie tak w zartach powiedzialem, ze moze ze mna pojedzie. A on mowi, ze moze jechac, tylko cos zje. I wybija 18 i pytam sie go czy na pewno chce jechać, bo w sumie upały i moze innym razem (ojciec prawie 60l). Ale on mowi, ze jedziemy. Mowie no dobra i sobie mysle, ze pewnie sobie tyko tak poodbijamy na luzie. Tym bardziej, ze wujek mi kilka dni temu opowiadal, ze kiedys byli z moim ojcem na tenisie i im nie szlo za bardzo. A ojciec wyskakuje, ze gramy caly mecz.
Wchodzimy na boisko, mowie do ojca, ze kilka pilek rozgrzewkowych, a ojciec mi taki pierwszy serwis zajebał, ze nawet nie zdazylem sie ruszyc. I mowie to po mnie, ja sobie myslalem, ze do zera rozwale ojca, a tu dostane srogi łomot. Pierwszy gem gralismy chyba z 15 min. Walka była zacieta. Ostatecznie pierwszy set wygralem 6-2, a drugi przegralem 2-6. No i wyszlo z tego, ze to wujkowi nie szło wtedy na tym tenisie, a ojciec pokaz dzisiaj na co go stac, mimo tego, ze praktycznie przez 35 lat nie gral.
Morał z tej histori taki, ze moze w kazdej historii ojca jest jakaś nutka prawdy.
PS Bedzie rewaz ;)
A i jeszcze taka smutna wiadomosc, szukajac zdjecia do tego postu przeczytalem artykul, Louie Anderson, twórca serialu „Świat według L Czytaj dalej...