W skrócie to wujek pamięta często totalne pierdoły typu np. co miał na kanapce w środę 11 czerwca 1997 na śniadanie w hotelu w Pogorzelicy, albo że ciotka mu 6 lipca 1998 roku nie wyprasowała koszuli do kościoła na popołudniową mszę którą prowadził ksiądz proboszcz Grzegorz Kozłowski, taki mały 167cm facet, który wtedy na kazaniu akurat czytał List do Koryntian i miał poplamiony lewy rąbek ornatu.
Wujek miał takiego kolegę kiedyś co dzwonili do siebie codziennie, łącznie to nie wiem ze 30 godzin napewno przegadali przez te pare lat, nawet jechał do Piły do niego nieraz i razem pracowali, a potem mieli jakieś interesy. I ten kolega teraz chyba siedzi czy coś i za każdym razem jak pytamy wujka to on mówi że nie pamięta za bardzo o czym rozmawiali, tam że raz mu życzenia składał z okazji urodzin czy coś i to tyle, a znalazłem na telefonie że billingi były że dzwonili do siebie po 7 razy dziennie czasem w tą i we wtą.
Nie wiem co robić. A najbardziej to mnie denerwuje mój przygłupi kuzyn Krzysiek co ciągle twierdzi że wujkowi nic nie jest i żeby przestać zadawać głupie pytania bo wujek to w ogóle jest chrzestny jego syna czy coś i tak siedzą i sobie opowiadają historie jak spotkali kiedyś holendra w kiblu. Strasznie żenujące to jest.
Ciotka już nie wie co robić, chyba oszaleje zaraz z nim, on jej nonstop rozrysowuje na tablicy układ stołu z wesela u ciotki Stachy z 1996 roku, a pytany o tego kolegę tylko się robi czerwony i mówi że nie pamięta.
Pomóżcie.
Filmik niepowiązany.
Powered by WPeMatico