W nawiązaniu do afery z amatorami, wywołanej przez Szona mam takie przemyślenie, którym chyba już się tutaj dzieliłem. o trosze szon ma rację (abstrahując od tego, że nie potrafi przegrać z godnością) – to jest Main Tour, UK Championship, w którym zawsze grała elita elity. I tyle jego racji.
Czytałem wywiad z nim i jego retoryka („ja jestem profesjonalistą od ponad 20 lat i mi się tu miejsce należy a jemu nie”) jest porównywalna z gadaniną starego Janusza górnika/taksiarza itp., który gada „ja tu czyjści lat pracuję, a przychodzą gówniarze i pieniądze chcą takie jak ja mam!”
Jeszcze paręnaście lat temu turniejów było kilka, na nich te same twarze, raz na jakiś czas do faz telewizyjnej zawitał jakiś kwalifikant, ale z grubsza kasa i trofea dzielone na pierwszą szesnastkę/ósemkę. I do czego to doprowadziło? Do „zabetonowania” dyscypliny. Młodzi dawali sobie spokój z grą, bo nie mieli szans przebić się w turniejach do takich faz, żeby móc się utrzymać z grania i koło się zamykało – w kółko kasa trafiała do elity.
Pamiętacie, jak kilkanaście lat temu miało nie być Mastersa, bo nie było chętnego sponsora (dopiero na kilka dni przed znalazł się sponsor gotów dać kasę na nagrody)? Elicie to nie przeszkadzało – dla nich kasy zawsze starczyło. Ale takie myślenie szybko doprowadziłoby do upadku sportu poprzez brak nowych twarzy i brak zainteresowania snookerem zarówno kibiców i sponsorów.
Można Barryemy Hearnowi wytknąć, że turniejów jest nasrane, że grają w Emiratach, Chinach, Niemczech itp., że niektórych meczów nie da się oglądać bo poziom jest za niski, ale co z tego? Kibice z Chin nie chcą po raz 50ty oglądać Higginsa, tylko zobaczyć kilku swoich – sponsorzy dadzą kasę, bo Czytaj dalej...
W nawiązaniu do afery z amatorami, wywołanej przez Szona mam takie przemyślenie, którym chyba już się tutaj dzieliłem. o trosze szon ma rację (abstrahując od tego, że nie potrafi przegrać z godnością) – to jest Main Tour, UK Championship, w którym zawsze grała elita elity. I tyle jego racji.
Czytałem wywiad z nim i jego retoryka („ja jestem profesjonalistą od ponad 20 lat i mi się tu miejsce należy a jemu nie”) jest porównywalna z gadaniną starego Janusza górnika/taksiarza itp., który gada „ja tu czyjści lat pracuję, a przychodzą gówniarze i pieniądze chcą takie jak ja mam!”
Jeszcze paręnaście lat temu turniejów było kilka, na nich te same twarze, raz na jakiś czas do faz telewizyjnej zawitał jakiś kwalifikant, ale z grubsza kasa i trofea dzielone na pierwszą szesnastkę/ósemkę. I do czego to doprowadziło? Do „zabetonowania” dyscypliny. Młodzi dawali sobie spokój z grą, bo nie mieli szans przebić się w turniejach do takich faz, żeby móc się utrzymać z grania i koło się zamykało – w kółko kasa trafiała do elity.
Pamiętacie, jak kilkanaście lat temu miało nie być Mastersa, bo nie było chętnego sponsora (dopiero na kilka dni przed znalazł się sponsor gotów dać kasę na nagrody)? Elicie to nie przeszkadzało – dla nich kasy zawsze starczyło. Ale takie myślenie szybko doprowadziłoby do upadku sportu poprzez brak nowych twarzy i brak zainteresowania snookerem zarówno kibiców i sponsorów.
Można Barryemy Hearnowi wytknąć, że turniejów jest nasrane, że grają w Emiratach, Chinach, Niemczech itp., że niektórych meczów nie da się oglądać bo poziom jest za niski, ale co z tego? Kibice z Chin nie chcą po raz 50ty oglądać Higginsa, tylko zobaczyć kilku swoich – sponsorzy dadzą kasę, bo Czytaj dalej...