Wiecie co? Przez całe życie nie miałem wcale znajomych (dosłownie, przez parę lat ani jednej osoby z poza najbliższej rodziny, z którą utrzymywałbym kontakt, czasem był jakiś pojedynczy kolega z klasy). Na studiach zero znajomych. Jedyny „związek” w jakim byłem, był w podstawówce z koleżanką z klasy.
W parę miesięcy zdobyłem grupkę znajomych i dziewczynę. Mając 25 lat. 170 cm wzrostu i przeciętny ryj. Jestem ekstremalnym introwertykiem (potwierdzone testami i opinią psychologów ( ͡° ͜ʖ ͡°)), od lat z zaburzeniami lękowymi i #depresja.
Jak? Żadne #silownia, #sport, #nofapchallenge, czy inne magiczno-motywacyjne gówna mające rzekomo pomóc w #wychodzimyzprzegrywu. Poczytałem trochę o tym jak i o czym gadać z dziewczynami. I zacząłem pisać (tak, tak było mi znacznie łatwiej, niż podejść do kogoś na ulicy i zagadać). Przez wiele godzin, dni, tygodni. To najszybszy sposób żeby nauczyć się rozmawiać z ludźmi. Pisząc z randomowymi osobami, bez jakichkolwiek oczekiwań, tylko po to, żeby nauczyć się rozmawiać, nic więcej. Nie musisz się przejmować, że coś pójdzie nie tak; co najwyżej nie pogadasz już więcej z osobą, której i tak nawet nie znałeś. Później zacząłem spotykać się z ludźmi poznanymi w ten sposób. Z czasem byłem coraz bardziej pewny siebie (chociaż i tak do tej pory moja pewność siebie i swoboda są na dość niskim, ale już wystarczającym poziomie). Wkładając dużo czasu w poznawanie ludzi zauważasz, że to proste, zachowujące się schematycznie zwierzęta, a także to, że oni też najczęściej stresują się poznając Ciebie.
TL;DR: imho najważniejsza jest wytrwałość w poznawaniu ludzi (jest sporo do nadrobienia, jeśli nie nauczyłeś się tego w dzieciństwie jak normicy, na ~kilkaset godzin „pracy”; poza tym trzeba poznać bardzo dużo osób, bo tylko niewielki procent z nich nada się do dalszej znajomości) i brak oczekiwań wobec poznawanych osób
Powered by WPeMatico