Dzisiaj znowu…box squats :) Dokładny wariant to Cambered bar box squats vs bands :) Ciężar 265kg na sztandze + około 85kg z gum… Chociaż nie mam jak dokładnie zmierzyć te gumy, one są zaczepione o krążki… Jakoś dziwnie trudny ten wariant mi się wydaje, odczuwam jakby gumy zaczepione w ten sposób dawały więcej niż 85kg. Cóż no nie ważne :P Te treningi siadów… to jest najcięższy dzień w tygodniu. Zawsze jest tak samo, zaczyna się bardzo łatwo i przyjemnie, jeden,dwa,trzy,cztery, krążki na stronę, sielanka, fun… A po chwili robi się jebanym piekłem, z jebanym ciężarem, na jebanych plecach… Oczywiście nie można sobie dać chwili na wątpliwości, bo jakakolwiek wątpliwość spowoduje że przy kolejnej próbnie usiądziemy i już zostaniemy na skrzyni. Więc trzeba dobrze się ustawić, nabrać powietrza, napiąć się i dobrze zebrać ciężar ze stojaków, nie można nawet chwili pomyśleć że jest on ciężki, trzeba myśleć że go nie ma… Następnie zaczynamy siadać do tyłu, rozpychać te kolana jak najbardziej się tylko da, jednocześnie naciskając bebechem na pas coraz mocniej i mocniej tak jakby miał wybuchnąć… Po chwili oczywiście oczy z orbit wychodzą od tego ciśnienia… siadamy… nie puszczamy tego ciśnienia trzymamy twardo… I teraz najtrudniejsze, musimy wyskoczyć, wybić się jak Małysz z progu skoczni…I zrobić to z całym zdecydowaniem i siłą, bo inaczej wrócimy na skrzynie, szczególnie jeśli mamy gumy zaczepione na sztandze. Oczywiście nie można zapomnieć o technice i trzeba pchać plecami w sztangę, bo inaczej wyskoczymy z progu ale na głupi ryj do przodu… i zamiast siadu będziemy mieli dzień dobry. Heh to takie luźnie przemyślenia z dzisiaj, siedząc dochodząc do si Czytaj dalej...
Dzisiaj znowu…box squats…
Dzisiaj znowu…box squats :) Dokładny wariant to Cambered bar box squats vs bands :) Ciężar 265kg na sztandze + około 85kg z gum… Chociaż nie mam jak dokładnie zmierzyć te gumy, one są zaczepione o krążki… Jakoś dziwnie trudny ten wariant mi się wydaje, odczuwam jakby gumy zaczepione w ten sposób dawały więcej niż 85kg. Cóż no nie ważne :P Te treningi siadów… to jest najcięższy dzień w tygodniu. Zawsze jest tak samo, zaczyna się bardzo łatwo i przyjemnie, jeden,dwa,trzy,cztery, krążki na stronę, sielanka, fun… A po chwili robi się jebanym piekłem, z jebanym ciężarem, na jebanych plecach… Oczywiście nie można sobie dać chwili na wątpliwości, bo jakakolwiek wątpliwość spowoduje że przy kolejnej próbnie usiądziemy i już zostaniemy na skrzyni. Więc trzeba dobrze się ustawić, nabrać powietrza, napiąć się i dobrze zebrać ciężar ze stojaków, nie można nawet chwili pomyśleć że jest on ciężki, trzeba myśleć że go nie ma… Następnie zaczynamy siadać do tyłu, rozpychać te kolana jak najbardziej się tylko da, jednocześnie naciskając bebechem na pas coraz mocniej i mocniej tak jakby miał wybuchnąć… Po chwili oczywiście oczy z orbit wychodzą od tego ciśnienia… siadamy… nie puszczamy tego ciśnienia trzymamy twardo… I teraz najtrudniejsze, musimy wyskoczyć, wybić się jak Małysz z progu skoczni…I zrobić to z całym zdecydowaniem i siłą, bo inaczej wrócimy na skrzynie, szczególnie jeśli mamy gumy zaczepione na sztandze. Oczywiście nie można zapomnieć o technice i trzeba pchać plecami w sztangę, bo inaczej wyskoczymy z progu ale na głupi ryj do przodu… i zamiast siadu będziemy mieli dzień dobry. Heh to takie luźnie przemyślenia z dzisiaj, siedząc dochodząc do si Czytaj dalej...