Na filmiku WSZYSTKIE normalne siady jakie zrobiłem przez ten okres… Czyli zaledwie 6 razy wykonałem zwykły siad przez cały rok 🙂
Te 280kg bardzo dobrze pamiętam…
„Krzywo założony pas, krzywo sztanga na plecach, plecy słabo napięte, wątpliwe wychodzenie z racka (myślałem że się przewrócę i sobie gupi ryj rozwale) za wąski rozstaw stóp, brak pewności i „zaufania” do bandaży, za małe siadanie do tyłu, za duży ruch kolana w przód.”
Tona błędów została zrobiona wtedy, ale od razu też wiedziałem nad czym muszę pracować, i zdawałem sobie sprawę że wystarczy poprawić te błędy i wynik sam się zwiększy. Także ułożyło mi się w głowie, jak treningi siadów powinny u mnie wyglądać żeby był progres. Znaczącą poprawę widać już na następnym filmie przy 300kg gdzie właściwie wszystko zostało w pewnym stopniu poprawione.
Następny siad to 330kg, już z monoliftem oraz texas squat bar-em. Szczerze mówiąc ten texas zrobił największa różnicę, bo nagle zniknęło sprężynowanie sztangi. Bo na wcześniejszych moich sztangach sprężynowanie było okropne, czułem jak sztanga chce wręcz spaść z pleców, i jak ciężko jest mi utrzymać stabilną pozycję. Do tego monolift, pozwolił mi stopniowo stawać coraz szerzej, pracować nad coraz lepszą techniką siadu.
I tak jak wspominałem wyżej, ja już wiedziałem co i jak robić, więc wiedziałem że formalnością będzie kolejny rekord. I tak było. Poszło 350kg. Byłem wtedy pewien że muszę ćwiczyć tak dalej bo wszystko idzie w odpowiednim kierunku i zaraz zrobię kolejne rekordy.
Jednakże ciężary znacząco się zwiększyły i pojawił się nieoczekiwany problem, problem o którym czytałem, o którym wspominały „dinozaury”, ale jednak go ignorowałem myślałem że mnie on nie będzie dotyczył 🙂
Mianowicie od bardzo szerokiego rozstawu stóp i siadów do skrzyni, zaczęły się bóle bioder, po prostu biodra nie były wstanie się zregenerować. Nagle nie mogłem właściwie ćwiczyć siadów do skrzyni, bo nie mogłem w każde powtórzenie wkładać całego siebie, generować jak największej mocy, bo ból bioder mi w tym przeszkadzał, musiałem się hamować, oraz wybierać mniej obciążające warianty, czyli zamiast gum używać łańcuchów.
I przełożyło się to na spalenie 355kg… PLAMA NA HONORZE! To był pierwszy raz kiedy nie udało mi się podnieść, wstać z ciężarem na plecach. Wcześniej NIGDY mi się to nie zdarzyło. Więc trzeba było ekstremalnie podejść do tematu… i zdecydowałem się na trening w sprzęcie, dół kostiumu do siadów (powerlifting briefs).
Ale z zamówieniem miałem takie perypetie… że 2 miesiące czekałem na dostarczenie właściwego rozmiaru i modelu, ćwicząc przez ten czas na pół gwizdka, roztrenowałem się, straciłem te 2 miesiące, jeśli chodzi o trening lower body.
W końcu jednak gacie dotarły do mnie i mogłem rozpocząć treningi znowu na poważnie…i zaledwie po 6 tygodniach, zrobiłem banalnie prosto 355kg w siadzie oczywiście RAW, bez założonych gaci/briefs 🙂
Mam jeszcze do dołożenia MNÓSTWO kilogramów, i wiem że to zrobię 🙂 Naturalnie oczywiście, a na bombę jeszcze przyjdzie kiedyś czas…
Ludzie oburzają się że ciągle piszę o tej naturalności…Przykro mi ale będę pisał dalej o tym bo JARA MNIE TO niesamowicie. Bo robiąc takie wyniki jak robię, nie będąc nigdy na żadnym cyklu, na żadnym dopingu… oznacza jedno… POTENCJAŁ. A ja wiem że ja do mojego wyniki dodam naturalnie jeszcze od groma kilogramów. I co się stanie jeżeli siądę jako natural 400kg++? Samym wejściem na bombę w moment dodam wtedy kolejne kilkadziesiąt kilogramów… a co jak zacznę walić całą aptekę? Ulala 🙂 Póki co jednak na sterydy nie pora i nie czas.
W marcu miną 4lata odkąd wziąłem się na poważnie za treningi, siadałem wtedy 130kg… Ale dobrze pamiętam co sobie wtedy postanowiłem…
Będę trenował ciężej niż całą reszta, będę trenował mądrzej niż cała reszta, będę trenował LEPIEJ pod każdym względem od reszty… A warto zaznaczyć że wtedy o treningu nie wiedziałem nic, więc zacząłem całą tą podróż, i wiedziałem jaki ogrom pracy przede mną. Ale wiedziałem też że w tym sporcie, wszystko zależy od jednostki od tego jak bardzo ona „chce” czy jest gotowa zrobić to co jest wymagane do osiągnięcia danych celów… A w tym równych sobie nie mam 🙂
Spędziłem dosłownie tysiące godzin nad teorią, tysiące nad analizą, zrobiłem setki treningów… No i teraz są tego rezultaty 🙂 Pomimo tego że walczę z przegranej pozycji (nie biorę koksu)… Mało kto podnosi tyle co ja, a ja progresuje jak nikt inny, kontuzji nie mam żadnych, i cisnę nieustanie do przodu.
Ta myśl dokąd dojdę, ile jeszcze będę wstanie podnieść, jednocześnie zdając sobie jaki jest potencjał, jest chyba tym co mnie głównie motywuje 🙂 Bo wyniki, nowe rekordy… są fajne… ale przez 1-2 dni… a potem zawsze chce więcej i więcej 🙂
I skoro ja to zrobiłem, to osiągnąłem… TO KAŻDY MOŻE! Oczywiście nie każdy będzie 170 kilogramowym behemotem, ale każdy może robić ogromny progres, progres który przerośnie wszelkie oczekiwania… Pod jednym warunkiem.. WEŹMIECIE WSZYSTKO W SWOJE RĘCE! W tym całkowitą odpowiedzialność za swoje rezultaty i zrezygnujecie ze wszelkich wymówek.
Bo o ile sam często mówię coś nie poszło bo byłem zmęczony, źle się ułożyłem etc… to w głębi wiem że jakbym był silniejszy to bym to podniósł.. Więc dlaczego nie jestem silniejszy? Odpowiadam sobie za każdym razem na to pytanie, i koryguje plan tak żeby następnym razem być silniejszym 🙂
I warto wspomnieć że zaczynałem z gównianą ławką, stojakami i sztangą… a źródłem wiedzy był internet I TYLE.
#strongaf #motywacja #silownia #mirkokoksy #mikrokoksy #wygryw #przegryw #sport #trening #pokazforme
Powered by WPeMatico