Jest! 5000! Pięć-ty-sięcy! Jeszcze przed grudniem przebiegane 5k km ᕙ(⇀‸↼‶)ᕗ
Kurczę, pamiętam że jeszcze w 2017 marzyłem o tym by przebiec 3k w ciągu roku – ale się nie udało. Rok później – udało się, ale tak dosłownie na styk. A w tym roku coś mi odjetentegowało i sam nie wiem jak do tego doszło… Myślałem że dobiję do 4000, a tu proszę – koniec listopada i piątka na liczniku ( ͡º ͜ʖ͡º)
Najlepsze, że w sumie bym chciał trochę zluzować (w listopadzie już poluzowałem ciut, pierwszy miesiąc od maja poniżej 500km), ale… nie wiem czy mi się uda – to jest jak nałóg ¯_(ツ)_/¯
Dobra, dość tego #chwalesie – teraz sam bieg. Pierwszy od niemal roku bieg na telefonie zamiast na zegarku… Garmin w końcu (po tygodniu czekania) wysłał mi instrukcję co do realizacji gwarancji i wczoraj fenix pojechał kurierem do serwisu. Ciekawe, ile im zajmie cała procedura – bo jeszcze dzisiaj do nich dojdzie. Tymczasem wygrzebałem z szafy starusieńkiego Pebble Time – w sumie nic prawie nie ma, bo nawet pulsu nie zbada, w sumie tylko kroki i sen monitoruje. Ale ma też powiadomienia z telefonu i budzik wibracyjny, więc dwie najważniejsze dla mnie cechy zegarka ( ͡º ͜ʖ͡º)
Rano miałem nastawiony budzik na 4:23 – tylko zapomniałem, że Pebble ma „smart alarm clock” i uznał, że idealny moment na pobudkę wypada o 3:55 xD Raczyłem się z nim nie zgodzić i poszedłem w kimono, następny budzik (już bez smarta) mając ustawiony na 4:33. Szczęśliwie dał radę mnie dobudzić. Spokojnie się pozbierałem, wiedząc że niezależnie ile przebiegnę to cel dzisiaj osiągnięty będzie (⌐ ͡■ ͜ʖ ͡■)
Sprawdziłem warunki… i tu miłe zaskoczenie: nie dość, że ciepło (5°C), to jeszcze wiatr rozwiał smog – co prawda airly pokazywało w mojej okolicy 150%, ale reszta miasta w sumie zielona (a na miejskich jeszcze lepiej). Jako, że ja jestem dużo wyżej niż te czujniki i postanowiłem lecieć po płaskim – mogłem zostawić maskę i rękawiczki i ograniczyć się do czołówki, zakładając krótkie ciuchy ( ͡º ͜ʖ͡º) Start o 5:10.
Poleciałem na nietypową dla mnie trasę – ale całkiem przyjemną, bo przewyższeń niecałe 100m i ulicami, na których ruch jest minimalny. Tempo wrzuciłem takie pośrednie między relaksacyjnym truchtem a udawaniem że mi zależy – przez większość czasu coś w okolicach 5:40 min/km.
Wracając zahaczyłem jeszcze o piekarnię, bo w domu groziła katastrofa kulinarna – brak mleka! A na ranek to litr spokojnie schodzi…
W końcu doleciałem do domu – wyrabiając nawet nieco więcej niż planowałem. Średnia 5:36 min/km.
Na ten miesiąc koniec – w sobotę urlop od biegania! Jeszcze tylko dzisiaj godzinka basenu i luzy ( ͡ ‿ ͡ )
Miłego weekendu!
pokaż spoiler #sztafeta #bieganie #biegajzwykopem #enronczlapie #ruszkrakow #zdrowie #sport #mikrokoksy
Powered by WPeMatico