Wróciłem do treningów po dwuletniej przerwie. Bo i przeprowadzka i awans we firmie, dzieci rosną, też czasu potrzeba dla nich. Ale wracam. W sumie targałem klamoty 17 lat, pamięć mięśniowa istnieje, powroty do formy są szybkie. Dobra dieta, suplementacja, rzecz jasna pewne ilości sterydów, teścik, tren, na wycinkę vino, tylko ostrożnie bo stawy po tym suche. Nie ćwiczę na klasycznej siłowni, żadnej sieciówce , pomimo że najbliższy obiekt mam dosłownie 20 metrów od domu. Taki budynek z wielkimi oknami, żeby te bandy niedojebów mogły się pochwalić przed innymi, jak to oni nie zapierdalają na bieżni, jak to oni się nie pociągają, ile to nie podnoszą, jak się napinają. Widzę ich dosłownie kurwa z kuchni, jak przygotowuje sobie kolejną porcję wołowiny czy ryby, bo na kurczaka już kurwa patrzeć nie mogę. Widzę tych małolacików, co wchodzi na salę i każdemu musi podać rękę, z każdym przywitać. Ceść, ceść, ceść. Chuj go obchodzi że się człowiek skupia i koncentruje na najbliższej serii czy boju. On ma to w dupie, musi powitać. Reszta zjebów w kolorowych getrach zamiast ćwiczyć to robi przerwy po 15 min, bo stoi z kolegą i pierdoli kocopoły, jakie to on ostatnio ćwiczenie na YT widział, jakie nowe badania nad białkiem serwatkowym. Mam wrażenie, że słyszę te rozmowy.
Ja jestem piwniczakiem. Mam siłkę w piewni. Przejąłem kawał tzw suszarni, gdzie kiedyś ludzie jak pojebani suszyli bieliznę, ale upadł komunizm i przestali. Pomieszczenie duże. Wyłożyłem solidnym gównoleum, żeby przy martwym ciągu aż tak się nie niosło po całym bloku. Ława, obciążenie do 250, 2 wyciągi, zestaw hantli od 5 do 50, gryfy proste, łamane, drążek wielochwytowy, poręcze do pompek (teraz to są kurwa dipy), rowerek stacjonarny. No salkę mam zajebistą Czytaj dalej...
Wróciłem do treningów po dwuletniej przerwie. Bo i przeprowadzka i awans we firmie, dzieci rosną, też czasu potrzeba dla nich. Ale wracam. W sumie targałem klamoty 17 lat, pamięć mięśniowa istnieje, powroty do formy są szybkie. Dobra dieta, suplementacja, rzecz jasna pewne ilości sterydów, teścik, tren, na wycinkę vino, tylko ostrożnie bo stawy po tym suche. Nie ćwiczę na klasycznej siłowni, żadnej sieciówce , pomimo że najbliższy obiekt mam dosłownie 20 metrów od domu. Taki budynek z wielkimi oknami, żeby te bandy niedojebów mogły się pochwalić przed innymi, jak to oni nie zapierdalają na bieżni, jak to oni się nie pociągają, ile to nie podnoszą, jak się napinają. Widzę ich dosłownie kurwa z kuchni, jak przygotowuje sobie kolejną porcję wołowiny czy ryby, bo na kurczaka już kurwa patrzeć nie mogę. Widzę tych małolacików, co wchodzi na salę i każdemu musi podać rękę, z każdym przywitać. Ceść, ceść, ceść. Chuj go obchodzi że się człowiek skupia i koncentruje na najbliższej serii czy boju. On ma to w dupie, musi powitać. Reszta zjebów w kolorowych getrach zamiast ćwiczyć to robi przerwy po 15 min, bo stoi z kolegą i pierdoli kocopoły, jakie to on ostatnio ćwiczenie na YT widział, jakie nowe badania nad białkiem serwatkowym. Mam wrażenie, że słyszę te rozmowy.
Ja jestem piwniczakiem. Mam siłkę w piewni. Przejąłem kawał tzw suszarni, gdzie kiedyś ludzie jak pojebani suszyli bieliznę, ale upadł komunizm i przestali. Pomieszczenie duże. Wyłożyłem solidnym gównoleum, żeby przy martwym ciągu aż tak się nie niosło po całym bloku. Ława, obciążenie do 250, 2 wyciągi, zestaw hantli od 5 do 50, gryfy proste, łamane, drążek wielochwytowy, poręcze do pompek (teraz to są kurwa dipy), rowerek stacjonarny. No salkę mam zajebistą Czytaj dalej...