pokaż spoiler Sport kształtuje charakter?
Czy po prostu miałem pecha?
A jeśli miałem to ile w życiu można dostawać tak po dupie?
Dzisiaj doszedłem do 6 wpisu z 10
I będzie tych wpisów 10, tak jak obiecałem, a potem zobaczę czy warto pisać to dalej. Jestem trochę zawziętym typem i bardzo upartym, a gdy mówię że coś zrobię to to zrobię i chyba tylko śmierć mnie z tego zwolni. Ludzie wokół mnie, wiedzą jaki jestem i staram się dotrzymywać słowa, dlatego gdy podejmuję jakąś decyzję zajmuje mi to dużo czasu, bo nie chcę rzucać słów na wiatr. Dzięki czemu dzisiaj gdy coś obiecuję, druga osoba wie, że to zrobię. Bo chcę być takim człowiekiem na którego można liczyć. Nie odpuszczam i działam.
A to co napisałem wyżej, właśnie mnie zobowiązało do dalszego pisania, więc bądźcie pewni kolejnych wpisów. Kiedy zapisałem się na maraton, mój ojciec zażartował że nie dam rady i nie ma opcji żebym to przebiegł. Stwierdziłem wtedy tylko, że dobiegnę ten maraton i jedynie mogę przerwać jak mnie karetka zabierze. Miałem wtedy gadane od kilku członków mojej rodziny, żebym jednak jak nie dawał rady żebym odpuścił xD Maraton przebiegłem, a najlepsze jest to, że to wcale nie było moje największe osiągnięcie, ani wtedy, ani teraz. Trenowałem prawie 4 lata w sporcie, którego nienawidziłem...
Sport kształtuje charakter? XD gówno prawda. Spędziłem 4 lata trenując prawie dzień w dzień po 2 treningi, przed szkołą i po szkole, nie byłem najlepszy, ale nie byłem najgorszy, mogę powiedzieć z czystym sumieniem że byłem średniakiem aspirującym do najlepszych. Trenowałem tylko z jednego powodu: chciałem wynieść się z mojego domu
Mimo że nie lubiłem tego sportu, mimo że nie odpowiadało mi to jak żyje i że mnie wykańcza to psychicznie i fizycznie, dalej trenowałem... Bo przecież powiedziałem sobie, że nie wrócę do domu. Mieszkałem w internacie, weekendy w nim siedziałem, bo w weekendy też były treningi czasami, a gdy były wakacje to i tak połowę ich spędzałem na obozie. Wyrwałem się z domu i za nic nie chciałem tam wrócić.
Jednak mimo tego że miałem super sylwetkę, kondycję, wzrost, nie byłem najbrzydszy i inne takie gabaryty, za które podobno przegryw jest w stanie zabić, żeby liznąć ,,normalnego" życia. Mimo tego wszystkiego, byłem w hierarchii najniżej. Miałem 1.90m a byłem najniższy w grupie, nie miałem gadki ani nic z charakteru co mogłoby mnie definiować i pozwolić lepiej funkcjonować w społeczeństwie. ,,Hehe, sport kształtuje charakter" no właśnie kurwa NIE, po tych czterech latach wyszedłem bardziej zniszczony niż tam wszedłem, wcześniej było chujowo, miałem depresję, myślałem o samobójstwie, nienawidziłem siebie, ale wierzyłem gdy wyjdę z tego domu to będzie lepiej, a zamiast tego poszedłem gdzieś gdzie życie jeszcze bardziej mnie przygniotło do ziemi i wciskało w glebę, aż byłem pod powierzchnią. Każy tam musiał być ,,IDEALNY" był jakiś wzór ideału do którego każdy musiał dążyć: nosić białe skarpetki, obcisłe ciuszki, być krótko obciętym. Jeden chłopak u mnie w grupie miał długie włosy, dopadli go którejś nocy w 10 osób przytrzymali przy ziemi i ścięli mu włosy, bo tylko ,,zjeby" mają długie włosy. Ja byłem ,,przyjebany" bałem się odezwać i coś opowiedzieć, zniszczyło mnie to co było przed, a oni niszczyli mnie tutaj.
To właśnie trenując któregoś dnia stwierdziłem, że się zabiję. Byłem sam w pokoju na weekend, ogarnąłem sznurek, alkohol i wszystko co było mi potrzebne żeby się zabić, bo wiedziałem że kolejnego dnia nie wytrzymam, a najgorsze było uczucie, że nie mam do czego wrócić i gdy skończę trenować, to pójdę do normalnej szkoły i będę musiał wrócić do domu. Śmierć była o wiele lepsza. Niestety na moje nieszczęście nie zrobiłem tego. Do kolejnej próby, mówiłem że żałowałem tego że tamtego dnia się nie zabiłem. Bałem się odezwać, ludzie z grupy oceniali innych z każdej strony. Myślałem wtedy że mam fobię społeczną i każdy psychiatra by mi tak powiedział, dziś wiem że to nie była fobia społeczna, ci ludzie tacy byli. Obserwowali cię, gadali, obgadywali i śmiali się z ciebie na każdym kroku. Dorobiłem się paranoi, a gdy czasami miałem dość i się im stawiałem naprzeciwko mnie stawało kilka chłopaków o głowę wyższych niż ja. Nawet trener nie raz mi zwracał uwagę na to jaki jestem przyjebany i darł się na mnie.
Gdy już rozmawiałem swobodnie bardzo tego żałowałem... Wszystko co powiesz może zostać użyte przeciwko tobie i zostanie użyte, nie ma takiej opcji że nie. W tej grupie wybijałeś się, kiedy drwiłeś z kogoś słabszego niż ty. Nawet gdy ktoś zdobywał o wiele lepsze tytuły niż oni to potrafili pluć na taką osobę tak po prostu... Bo mogą.
A może to tylko ja miałem takie przeżycia podczas trenowania? A może to ja działam na ludzi tak bardzo, że wiedząc że mogą sobie pozwolić na wszystko dziczeją i pozwalają sobie na coraz więcej i więcej?
Myślę że to drugie, bo po szkole trafiłem na kolejnego oprawce, który miał mnie podnieść i mi pomóc, a skończyło się jak zwykle...
Jak was to ciekawi to kiedyś wam opowiem co było dalej, albo jak to wyglądało wcześniej xd
Powered by WPeMatico