Według starego polskiego…

Według starego polskiego przysłowia, lepsze jest wrogiem dobrego. Co za tym idzie, zmienianie właściwie działających rzeczy nie zawsze jest wskazane, a silenie się na progres bez poczucia wyższej potrzeby niekiedy mija się z celem. Nowy, ładniejszy samochód niekoniecznie jest bardziej funkcjonalny od starszego, nieco obskurnego auta. Nowa, markowa kurtka niekoniecznie jest wygodniejsza od dotąd noszonej kufajki. Nowe, większe mieszkanie niekoniecznie jest przytulniejsze od skromnej kawalerki. Pozornie lepsze nie zawsze jest właściwsze.

Każdy kij ma jednak dwa końce. Czasem nowy samochód okazuje się niezawodny, nowa kurtka cieplejsza, a nowy dom ulokowany bliżej centrum miasta. Niekiedy warto więc “zaryzykować” i zmienić coś w swoim życiu.

Wiedzą to władze Brighton, które postanowiły zakończyć współpracę z Chrisem Hughtonem. Decyzja wywołała oburzenie opinii publicznej, podnoszącej larum w geście krytyki. No bo jak można zwalniać człowieka, który dał Mewom pierwszy w historii awans do Premier League? Jak można pozbywać się szkoleniowca, który dwukrotnie utrzymał wątpliwej jakości drużynę w ekstraklasie? Otóż można, a biorąc pod uwagę wydarzenia minionych rozgrywek prawdopodobnie nawet trzeba.

Nie ulega wątpliwości, że angielski szkoleniowiec wykonał świetną robotę w klubie z Amex Stadium, z którym osiągnął niemały sukces. Nie zawsze miał idealne warunki do pracy, lecz sumiennie realizował stawiane przed nim cele oraz założenia. Mimo to, obojętność wobec poczynań jego podopiecznych w ostatnim sezonie jest niewskazana.

Brighton przyzwoicie rozpoczęło zmagania w lidze, a i w grudniu radziło sobie nienajgorzej. Druga połowa rozgrywek to jednak zupełnie inna para kaloszy. Wprawdzie Mewy dotarły do półfinału Pucharu Anglii, lecz w 2019 roku wygrały zaledwie dwa z osiemnastu meczów Premier League i gdyby punkty zaczęto liczyć w styczniu, drużyna zajmowałaby przedostatnią pozycję w tabeli. Utrzymanie w ekstraklasie jest zasługą bycia najlepszym z najgorszych, a co za tym idzie, mizerności Huddersfield, Fulham oraz Cardiff.

Biorąc pod uwagę niniejsze okoliczności, trudno jest dziwić się zarządowi klubu, który nie chce stoczyć się po równi pochyłej do Championship. Chris Hughton jest solidnym fachowcem – zainteresowanie jego usługami ze strony West Bromwich Albion tylko to potwierdza – i dokonał z Mewami wielkich, jak na ich realia, rzeczy. Cały mechanizm działa jednak coraz gorzej, a jedną z dróg prowadzących ku zapobiegnięciu całkowitej degrengoladzie jest zaaplikowanie mu świeżego spojrzenia z ławki trenerskiej.

Nie uważam, iż władze Brighton łamią przytoczone na początku przysłowie, próbując zamienić dobre na lepsze. Ich drużyna ledwo uratowała byt w elicie, a nie przegrała rywalizację o prawo do gry w Lidze Mistrzów na ostatniej prostej. W hrabstwie East Sussex dopiero dąży się do właściwego funkcjonowania.

Kilka lat temu w podobnej sytuacji znalazło się Leicester, które po słynnym “great escape” rozstało się z Nigelem Pearsonem, by zakontraktować Claudio Ranieriego. Gdyby nie niezrozumiały dla wielu ruch, rok później Lisy prawdopodobnie nie cieszyłyby się z tytułu mistrzowskiego. Mewom to raczej nie grozi. Ktokolwiek przejmie schedę po Hughtonie, nie sprawi automatycznie, iż zespół zacznie osiągać fenomenalne wyniki, zapominając o statusie głównego kandydata do spadku. Mimo to, lepiej działać w celu zmiany niekomfortowej sytuacji, aniżeli biernie trwać w bylejakości.

Serdecznie zapraszam na mój fanpage, na którym publikuję moje opinie, spostrzeżenia oraz przemyślenia związane z piłkarskim światem.

Jeśli spodobała Ci się wrzutka, zaobserwuj #zycienaokraglo
Dzięki!

#sport #mecz #pilkanozna #premierleague #brighton #facup #zycienaokraglo

Powered by WPeMatico

Komentarze są wyłączone.