Szóstka Solskjaera Sześć meczów i sześć zwycięstw. To bilans Ole Gunnara Solskjaera, który dokonał tej sztuki jako pierwszy szkoleniowiec w historii Manchesteru United. Norweg przybył do klubu w trudnym momencie, zaraz po dotkliwej porażce Czerwonych Diabłów w starciu z odwiecznym rywalem z Liverpoolu, lecz w bardzo krótkim czasie zdołał odmienić oblicze drużyny. Sprawił, że o ekipie z Old Trafford wielu pisze dziś, jako o samograju, któremu Jose Mourinho zwyczajnie przeszkadzał. Jednak, czy po upływie niespełna miesiąca pracy można dziś prawić o United Solskjaera? „Czuję się, jakbym wrócił do domu.” „To naprawdę przyjemne. Przychodzę i widzę wszystkich tych zawodników, z którymi pracuję, całą tę jakość. To oczywiste, że muszę się tym cieszyć. Przyznaję, iż cieszę się każdą chwilą spędzoną tutaj.” To zaledwie dwa cytaty z całej masy wypowiedzi, jakich były zawodnik Czerwonych Diabłów udzielił od momentu zatrudnienia go na stanowisku tymczasowego menedżera drużyny. Znakomicie oddają one jego usposobienie i podejście do powierzonego mu zadania. Od samego początku podchodzi do niego emocjonalnie, z nieposkromioną miłością do herbu i barw, na każdym kroku pokazując, ile znaczy dla niego bycie odpowiedzialnym za losy Manchesteru United. W tym zdaje się tkwić cały sekret, Norweg nie traktuje bowiem prowadzenia 20-krotnych mistrzów Anglii jako misji, w której za wszelką cenę musi wypaść jak najlepiej, jako planu, który koniecznie musi wypełnić. Traktuje to jako wielką, niespodziewaną przygodę, która zarówno jemu, jak i klubowi, może wyjść na dobre i przy okazji stać się bardzo udanym epizodem, który może przerodzić się w długofalową współpracę. Tym, co zmieniło się niemal natychmiast po zwolnieniu Czytaj dalej...
Szóstka Solskjaera Sześć…
Szóstka Solskjaera Sześć meczów i sześć zwycięstw. To bilans Ole Gunnara Solskjaera, który dokonał tej sztuki jako pierwszy szkoleniowiec w historii Manchesteru United. Norweg przybył do klubu w trudnym momencie, zaraz po dotkliwej porażce Czerwonych Diabłów w starciu z odwiecznym rywalem z Liverpoolu, lecz w bardzo krótkim czasie zdołał odmienić oblicze drużyny. Sprawił, że o ekipie z Old Trafford wielu pisze dziś, jako o samograju, któremu Jose Mourinho zwyczajnie przeszkadzał. Jednak, czy po upływie niespełna miesiąca pracy można dziś prawić o United Solskjaera? „Czuję się, jakbym wrócił do domu.” „To naprawdę przyjemne. Przychodzę i widzę wszystkich tych zawodników, z którymi pracuję, całą tę jakość. To oczywiste, że muszę się tym cieszyć. Przyznaję, iż cieszę się każdą chwilą spędzoną tutaj.” To zaledwie dwa cytaty z całej masy wypowiedzi, jakich były zawodnik Czerwonych Diabłów udzielił od momentu zatrudnienia go na stanowisku tymczasowego menedżera drużyny. Znakomicie oddają one jego usposobienie i podejście do powierzonego mu zadania. Od samego początku podchodzi do niego emocjonalnie, z nieposkromioną miłością do herbu i barw, na każdym kroku pokazując, ile znaczy dla niego bycie odpowiedzialnym za losy Manchesteru United. W tym zdaje się tkwić cały sekret, Norweg nie traktuje bowiem prowadzenia 20-krotnych mistrzów Anglii jako misji, w której za wszelką cenę musi wypaść jak najlepiej, jako planu, który koniecznie musi wypełnić. Traktuje to jako wielką, niespodziewaną przygodę, która zarówno jemu, jak i klubowi, może wyjść na dobre i przy okazji stać się bardzo udanym epizodem, który może przerodzić się w długofalową współpracę. Tym, co zmieniło się niemal natychmiast po zwolnieniu Czytaj dalej...