ŚMIERĆ W GNIEWOSZÓWCE – TRAGICZNY WYPADEK HOKEISTÓW Z SANOKA
To był mroźny zimowy dzień, choć serca hokejowych kibiców były gorące jak zawsze. 22 stycznia 1995 roku hokeiści STS Autosan Sanok grali wyjazdowy mecz w Sosnowcu z tamtejszym zespołem SMS Orlęta. Sanoczanie wygrali 6:1. Jednym ze strzelców był Piotr Milan. Nikt jeszcze nie przewidywał, że zdobyty w 39 minucie spotkania gol będzie ostatnim w życiu utalentowanego hokeisty.
Kilka godzin później autobus znajdował się w drodze powrotnej. Jechało nim 30 osób: hokeiści, trenerzy, lekarz, zaprzyjaźnione z zespołem osoby, dziewczyna jednego z zawodników, wierny sympatyk, który dosiadł się w Krakowie. Większość pasażerów w czasie drogi spała. Warunki pogodowe były niezwykle trudne, wiał silny watr.
Około godziny drugiej w nocy, 23 stycznia, autobus dotarł do Gniewoszówki, zaledwie 20 kilometrów od Sanoka. Sytuacja na drodze pogorszyła się jeszcze bardziej, a jezdnia była śliska i wąska. Nagle w autobus uderzył podmuch bardzo silnego wiatru. Kierowcy udało się jeszcze jakimś cudem utrzymywać kontrolę nad „tańczącym” na drodze Autosanem. Kilka sekund później nastąpił drugi podmuch i autobus stoczył się do rowu dachując.
Huk i wstrząsy brutalnie wyrwały pasażerów ze snu. Ogólne przerażenie, panika, krzyki. Kto mógł łapał się odruchowo jakiejś poręczy, elementów pojazdu, foteli. To pozwalało zabezpieczyć się przed wypadnięciem na zewnątrz. I przeżyć.
Czworo pasażerów nie miało takiego szczęścia. Siła uderzenia wyrzuciła na zewnątrz Piotra Milana, jego kolegę z drużyny Tomasza Jęknera, Izę Suską (partnerkę jednego z zawodników) i Tomasza Ocha, sympatyka drużyny, który zabrał się z hokeistami do domu. Jekner cudem nie został przygnieciony przez autobus. Pozost Czytaj dalej...
ŚMIERĆ W GNIEWOSZÓWCE – TRAGICZNY WYPADEK HOKEISTÓW Z SANOKA
To był mroźny zimowy dzień, choć serca hokejowych kibiców były gorące jak zawsze. 22 stycznia 1995 roku hokeiści STS Autosan Sanok grali wyjazdowy mecz w Sosnowcu z tamtejszym zespołem SMS Orlęta. Sanoczanie wygrali 6:1. Jednym ze strzelców był Piotr Milan. Nikt jeszcze nie przewidywał, że zdobyty w 39 minucie spotkania gol będzie ostatnim w życiu utalentowanego hokeisty.
Kilka godzin później autobus znajdował się w drodze powrotnej. Jechało nim 30 osób: hokeiści, trenerzy, lekarz, zaprzyjaźnione z zespołem osoby, dziewczyna jednego z zawodników, wierny sympatyk, który dosiadł się w Krakowie. Większość pasażerów w czasie drogi spała. Warunki pogodowe były niezwykle trudne, wiał silny watr.
Około godziny drugiej w nocy, 23 stycznia, autobus dotarł do Gniewoszówki, zaledwie 20 kilometrów od Sanoka. Sytuacja na drodze pogorszyła się jeszcze bardziej, a jezdnia była śliska i wąska. Nagle w autobus uderzył podmuch bardzo silnego wiatru. Kierowcy udało się jeszcze jakimś cudem utrzymywać kontrolę nad „tańczącym” na drodze Autosanem. Kilka sekund później nastąpił drugi podmuch i autobus stoczył się do rowu dachując.
Huk i wstrząsy brutalnie wyrwały pasażerów ze snu. Ogólne przerażenie, panika, krzyki. Kto mógł łapał się odruchowo jakiejś poręczy, elementów pojazdu, foteli. To pozwalało zabezpieczyć się przed wypadnięciem na zewnątrz. I przeżyć.
Czworo pasażerów nie miało takiego szczęścia. Siła uderzenia wyrzuciła na zewnątrz Piotra Milana, jego kolegę z drużyny Tomasza Jęknera, Izę Suską (partnerkę jednego z zawodników) i Tomasza Ocha, sympatyka drużyny, który zabrał się z hokeistami do domu. Jekner cudem nie został przygnieciony przez autobus. Pozost Czytaj dalej...