Barkley 2.0
Futbolowi nieobce jest pojęcie “Złotego Chłopca”. Chodzi naturalnie o młodego, perspektywicznego zawodnika z potencjałem, któremu wróży się wielką karierę i stanie się ikoną. Napisałbym wręcz, że w dzisiejszej piłce aż roi się od takich przypadków. Niektóre kandydatury są bardziej trafione, inne mniej. Nie każdy utalentowany młodzieniec radzi sobie z presją, nie każdy rozwija się w odpowiednim tempie, co skutkuje tym, że część naturalnie gaśnie lub całkowicie przepada.
Obiecującą przyszłość przepowiadano też Rossowi Barkleyowi. W seniorskiej piłce zadebiutował w wieku 18 lat, dość szybko zaczął stanowić o sile swojego zespołu, dostał także powołanie do reprezentacji. Czynił regularne postępy, całe jego otoczenie i środowisko piłkarskie go chwaliło oraz wspierało. Niemal każdy dostrzegał drzemiący w nim talent i możliwości.
Wszystko zdawało się iść w dobrym kierunku, lecz ostatecznie czegoś zabrakło. Kontuzje, zawirowania menedżerskie wewnątrz klubu, brak regularności. Na to, że Anglik nie do końca jest dziś w miejscu, w którym chciałby być wpłynęło kilka czynników.
Zmieniło się jednak wiele i w żadnym razie nie mam tu na myśli pozbycia się tatuaży. Pomocnik przywdział nowe barwy i zredefiniował swoje podejście. Znalazł się w drużynie z większymi ambicjami i pokaźniejszymi środkami, by je zaspokajać. Nie jest już jedną z najważniejszych postaci, musi stale starać się o swoją pozycję w hierarchii szkoleniowca, przez co nabrał nieco pokory.
Przy okazji jego transferu do Chelsea, głosy i opinie na ten temat były podzielone. Jedni pukali się w głowę i pytali o sens sprowadzania zawodnika nie gwarantującego pewnej jakości. Inni chwalili tę decyzję z uwagi na wiek Barkleya i stałą możliwość ro Czytaj dalej...
Barkley 2.0
Futbolowi nieobce jest pojęcie “Złotego Chłopca”. Chodzi naturalnie o młodego, perspektywicznego zawodnika z potencjałem, któremu wróży się wielką karierę i stanie się ikoną. Napisałbym wręcz, że w dzisiejszej piłce aż roi się od takich przypadków. Niektóre kandydatury są bardziej trafione, inne mniej. Nie każdy utalentowany młodzieniec radzi sobie z presją, nie każdy rozwija się w odpowiednim tempie, co skutkuje tym, że część naturalnie gaśnie lub całkowicie przepada.
Obiecującą przyszłość przepowiadano też Rossowi Barkleyowi. W seniorskiej piłce zadebiutował w wieku 18 lat, dość szybko zaczął stanowić o sile swojego zespołu, dostał także powołanie do reprezentacji. Czynił regularne postępy, całe jego otoczenie i środowisko piłkarskie go chwaliło oraz wspierało. Niemal każdy dostrzegał drzemiący w nim talent i możliwości.
Wszystko zdawało się iść w dobrym kierunku, lecz ostatecznie czegoś zabrakło. Kontuzje, zawirowania menedżerskie wewnątrz klubu, brak regularności. Na to, że Anglik nie do końca jest dziś w miejscu, w którym chciałby być wpłynęło kilka czynników.
Zmieniło się jednak wiele i w żadnym razie nie mam tu na myśli pozbycia się tatuaży. Pomocnik przywdział nowe barwy i zredefiniował swoje podejście. Znalazł się w drużynie z większymi ambicjami i pokaźniejszymi środkami, by je zaspokajać. Nie jest już jedną z najważniejszych postaci, musi stale starać się o swoją pozycję w hierarchii szkoleniowca, przez co nabrał nieco pokory.
Przy okazji jego transferu do Chelsea, głosy i opinie na ten temat były podzielone. Jedni pukali się w głowę i pytali o sens sprowadzania zawodnika nie gwarantującego pewnej jakości. Inni chwalili tę decyzję z uwagi na wiek Barkleya i stałą możliwość ro Czytaj dalej...