Lost: zagubiony
26 meczów, 4 gole i 6 asyst. Nie, to nie bilans obiecującego młodziana, który stawia swoje pierwsze kroki w dorosłym futbolu, a liczby, które wykręca wzbudzają zachwyt wśród kibiców. Statystyki bez tła są bowiem przyzwoite i niejeden skrzydłowy chciałby móc się takowymi pochwalić. Dopiero, kiedy spojrzymy na autora tych wyczynów, zrozumiemy, że coś się tu nie zgadza.
Dlaczego? A no dlatego, że miał on być gwiazdą drużyny, jej motorem napędowym, kreatorem i egzekutorem w jednym, liderem oraz natchnieniem. Oczekiwania specjalnie wygórowane nie były, gdyż przychodził do klubu jako czołowa postać ligi z wyrobionym nazwiskiem i ograniem na kilku frontach, w kilku krajach. Doskonale znał środowisko i miał wszystko, by wejść w nowe buty, a raczej w nowe barwy, z pełnym impetem. Stało się jednak zupełnie inaczej.
Najpierw, jak to często bywa, mówiło się o problemach z aklimatyzacją. Nie do końca rozumiałem, jak topowy zawodnik zmieniający klub w obrębie danej ligi może je mieć. Nie do końca rozumiałem, jak gracz potrafiący nakryć czapką wszystkich innych może mieć trudności z wejściem do szatni pełnej wielkich osobowości, lecz mniejszych – względem niego – umiejętności. O doświadczeniu nie wspominając…
Potem całemu zamieszaniu winna była taktyka menedżera oraz słabsza forma zespołu jako ogółu. Przecież z pustego, to i Salomon nie naleje. Sęk w tym, że liderzy mają to do siebie, że potrafią zrobić coś z niczego, pociągnąć kolegów do zwycięstwa. On najwyraźniej nie. Sam także nie błyszczał i nie błyszczy do dziś, niczym się nie wyróżnia. Mało kto liczy już na to, że wreszcie “odpali”.
Coraz częściej pojawiają się natomiast pytania, czy Alexis jest United potrzebny? Czy jego sprowadzenie był Czytaj dalej...
Lost: zagubiony
26 meczów, 4 gole i 6 asyst. Nie, to nie bilans obiecującego młodziana, który stawia swoje pierwsze kroki w dorosłym futbolu, a liczby, które wykręca wzbudzają zachwyt wśród kibiców. Statystyki bez tła są bowiem przyzwoite i niejeden skrzydłowy chciałby móc się takowymi pochwalić. Dopiero, kiedy spojrzymy na autora tych wyczynów, zrozumiemy, że coś się tu nie zgadza.
Dlaczego? A no dlatego, że miał on być gwiazdą drużyny, jej motorem napędowym, kreatorem i egzekutorem w jednym, liderem oraz natchnieniem. Oczekiwania specjalnie wygórowane nie były, gdyż przychodził do klubu jako czołowa postać ligi z wyrobionym nazwiskiem i ograniem na kilku frontach, w kilku krajach. Doskonale znał środowisko i miał wszystko, by wejść w nowe buty, a raczej w nowe barwy, z pełnym impetem. Stało się jednak zupełnie inaczej.
Najpierw, jak to często bywa, mówiło się o problemach z aklimatyzacją. Nie do końca rozumiałem, jak topowy zawodnik zmieniający klub w obrębie danej ligi może je mieć. Nie do końca rozumiałem, jak gracz potrafiący nakryć czapką wszystkich innych może mieć trudności z wejściem do szatni pełnej wielkich osobowości, lecz mniejszych – względem niego – umiejętności. O doświadczeniu nie wspominając…
Potem całemu zamieszaniu winna była taktyka menedżera oraz słabsza forma zespołu jako ogółu. Przecież z pustego, to i Salomon nie naleje. Sęk w tym, że liderzy mają to do siebie, że potrafią zrobić coś z niczego, pociągnąć kolegów do zwycięstwa. On najwyraźniej nie. Sam także nie błyszczał i nie błyszczy do dziś, niczym się nie wyróżnia. Mało kto liczy już na to, że wreszcie “odpali”.
Coraz częściej pojawiają się natomiast pytania, czy Alexis jest United potrzebny? Czy jego sprowadzenie był Czytaj dalej...