Nowa jakość wysłużonego staruszka
Różnie to bywa z samochodami. Niektóre są używane przy codziennych czynnościach, inne „od święta”, okazjonalnie. Tak czy inaczej, spełniają swoją podstawową funkcję i, prędzej czy później, odchodzą w zapomnienie. Są też klasyki, które wraz z upływem czasu jedynie zyskują na wartości, a ich ranga szlachetnieje. Niekiedy są jednak zeniedbywane, co wymusza na potencjalnym kolekcjonerze odrestaurowanie takiej maszyny. Takim przypadkiem w świecie futbolu jest Arsenal.
Poprzedni właściciel (w tej roli – rzecz jasna – Arsene Wenger) w ostatnich latach użytkowania dopuścił do zadomowienia się rdzy, miejscami wytarł tapicerkę, porysował karoserię i zdarł lakier. Do tego, co najważniejsze, nie potrafił odpowiednio zaopiekować się silnikiem, a więc sercem auta. Po namowach i prośbach rodziny, przyjaciół, kolegów i koleżanek, w końcu zdecydował się powierzyć je innemu freakowi.
Teraz szczęśliwy nabywca (Emery) kultowej maszyny próbuje wskrzesić ją i przywrócić dawny blask. Dobiera nowe części, dolewa wysokiej jakości olej i dba o nią jak o najcenniejszy skarb. I mimo że pierwsze kilometry za kółkiem były trudne, najeżone zakrętami oraz koleinami, to kolejne są już zdecydowanie łatwiejsze i przyjemniejsze, a droga jakby prostsza, gładsza i równiejsza.
Zostawiając już nomenklaturę motoryzacyjną, przejdźmy do faktów. Arsenal przegrał pierwsze 2 spotkania sezonu, by następnie zanotować serię 9 zwycięstw (pierwszy raz od kwietnia 2015 roku), która wciąż może być kontynuowana i pielęgnowana. W lidze jest drugą (po Manchesterze City) najbardziej bramkostrzelną drużyną z 19 trafieniami na koncie i wspiął się na 4. (odpuśćmy sobie śmieszki) pozycję. Co ważne, Kanonierzy nie oszcz Czytaj dalej...
Nowa jakość wysłużonego staruszka
Różnie to bywa z samochodami. Niektóre są używane przy codziennych czynnościach, inne „od święta”, okazjonalnie. Tak czy inaczej, spełniają swoją podstawową funkcję i, prędzej czy później, odchodzą w zapomnienie. Są też klasyki, które wraz z upływem czasu jedynie zyskują na wartości, a ich ranga szlachetnieje. Niekiedy są jednak zeniedbywane, co wymusza na potencjalnym kolekcjonerze odrestaurowanie takiej maszyny. Takim przypadkiem w świecie futbolu jest Arsenal.
Poprzedni właściciel (w tej roli – rzecz jasna – Arsene Wenger) w ostatnich latach użytkowania dopuścił do zadomowienia się rdzy, miejscami wytarł tapicerkę, porysował karoserię i zdarł lakier. Do tego, co najważniejsze, nie potrafił odpowiednio zaopiekować się silnikiem, a więc sercem auta. Po namowach i prośbach rodziny, przyjaciół, kolegów i koleżanek, w końcu zdecydował się powierzyć je innemu freakowi.
Teraz szczęśliwy nabywca (Emery) kultowej maszyny próbuje wskrzesić ją i przywrócić dawny blask. Dobiera nowe części, dolewa wysokiej jakości olej i dba o nią jak o najcenniejszy skarb. I mimo że pierwsze kilometry za kółkiem były trudne, najeżone zakrętami oraz koleinami, to kolejne są już zdecydowanie łatwiejsze i przyjemniejsze, a droga jakby prostsza, gładsza i równiejsza.
Zostawiając już nomenklaturę motoryzacyjną, przejdźmy do faktów. Arsenal przegrał pierwsze 2 spotkania sezonu, by następnie zanotować serię 9 zwycięstw (pierwszy raz od kwietnia 2015 roku), która wciąż może być kontynuowana i pielęgnowana. W lidze jest drugą (po Manchesterze City) najbardziej bramkostrzelną drużyną z 19 trafieniami na koncie i wspiął się na 4. (odpuśćmy sobie śmieszki) pozycję. Co ważne, Kanonierzy nie oszcz Czytaj dalej...