Nigdy nie słuchałem hip-hopu…

Nigdy nie słuchałem hip-hopu czy rapu. Kawałki z tego gatunku, które mi się podobały wyliczyłbym na jednej ręce. Do Legii nie jest mi blisko, delikatnie mówiąc – kibic krakowskiego klubu. Ale jest jedna piosenka, która podnosiła mnie na duchu, gdy byłem na małym zakręcie życiowym.

Miałem beznadziejną pracę, dziewczyna, która mi się podobała była zajęta a na dodatek dostałem taki wpierdol, że na pamiątkę został mi tytan w czaszce.

Przed tym wszystkim moją pasją od kilku lat była siłownia. Po operacji nie mogłem ćwiczyć, pamiętam pierwsze próby zrobienia pompki – tak mnie poraziło w policzku, że bałem się, że znowu sobie rozwaliłem twarz.

Po 5 tygodniach od wypadku w końcu mogłem zacząć delikatnie podnosić ciężary i ćwiczyć z własną masą ciała. Pompki, podciąganie, bieganie – wszystko powoli z coraz większym obciążeniem. Ubierałem swoje dresy, bluzę, białe buty umbro, zakładałem kaptur na głowę, słuchawki do uszu i leciałem do osiedlowego parku na siłownię na świeżym powietrzu. Godzina 10 rano, obok matki bawiące się z dziećmi, które zaczynają uciekać gdy lekko zaczyna kropić i ja ćwiczący dalej, w ogóle nie zwracający na to uwagi. Czułem się jak bokser chcący wrócić na ring po kontuzji.

Ten kawałek podnosił mnie na duchu, że dam radę, że będzie dobrze.

Nie zawiodłem się.

https://www.youtube.com/watch?v=p3ELX-nPeVo

#muzyka
#mikrokoksy
#sport
#rap
#legia

Powered by WPeMatico

Komentarze są wyłączone.