Szczerze nie polecam dokumentu Kusturicy „Maradona”. Nie dostaniecie nic o stronie sportowej. Dokument jest w większości o Maradonie jako symbolu, fenomenie społecznym, czy człowieku z masą wad. Nie brakuje legendarnego „a co by było gdyby…”. Kiedyś jeszcze bawiło mnie takie gadanie, teraz frustruje. Diego zarzeka się, że gdyby nie kokaina, to byłby jeszcze lepszy, mimo że uważa się za najlepszego piłkarza na świecie (film wydano w 2008, a powstawał od 2005, czyli przed erą Messiego i CR7). No kurwa mać. Trzeba było być tym najlepszym piłkarzem w historii. Są jeszcze ludzie, między innymi na mirko, którzy tęsknią za czasami folgowania przez sportowców. Ja oczekuję od piłkarza najlepszych możliwych osiągnięć sportowych, czyli nie życzę sobie tego, żeby wpakował się w jakieś używki. Czemu nie mogę wymagać od sportowców profesjonalizmu? Diego pokazany jest jako człowiek z biedy, mimo że Kusturica robi mu tę nieszczerość i wytyka, że w rodzimej dzielnicy biedy nie był od 20 lat xD. Mamy obrazki z Neapolu, gdzie ludzie euforycznie reagują a jego wizytę. Można to porównać do spotkań Beliebers z Justinem Bieberem. Ludzie cofają się do małpy widząc legendę Napoli. Maradona mówi o swojej rodzinie, jaka jest dla niego ważna, jak ją zawodził, a oni i tak go wspierali. Mamy też zupełnych szurów z „Kościoła Maradony” xD. Tak, jest coś takiego. Pokazano scenę chrztu (jest nim zdobycie bramki ręką XDDD), oraz ślubu (wyznanie wiary też jest świetne, na wzór tego z katolicyzmu, ale diabeł jest zastąpiony Joao Havalangem xD). Kościół Maradony sponsoruje właściciel lokalnego klubu ze striptizem, a na jednej z uroczystości suczki z tego klubu robiły przedstawienie. Najlepsze są momenty, gdy Maradona pokazuje Czytaj dalej...
Szczerze nie polecam…
Szczerze nie polecam dokumentu Kusturicy „Maradona”. Nie dostaniecie nic o stronie sportowej. Dokument jest w większości o Maradonie jako symbolu, fenomenie społecznym, czy człowieku z masą wad. Nie brakuje legendarnego „a co by było gdyby…”. Kiedyś jeszcze bawiło mnie takie gadanie, teraz frustruje. Diego zarzeka się, że gdyby nie kokaina, to byłby jeszcze lepszy, mimo że uważa się za najlepszego piłkarza na świecie (film wydano w 2008, a powstawał od 2005, czyli przed erą Messiego i CR7). No kurwa mać. Trzeba było być tym najlepszym piłkarzem w historii. Są jeszcze ludzie, między innymi na mirko, którzy tęsknią za czasami folgowania przez sportowców. Ja oczekuję od piłkarza najlepszych możliwych osiągnięć sportowych, czyli nie życzę sobie tego, żeby wpakował się w jakieś używki. Czemu nie mogę wymagać od sportowców profesjonalizmu? Diego pokazany jest jako człowiek z biedy, mimo że Kusturica robi mu tę nieszczerość i wytyka, że w rodzimej dzielnicy biedy nie był od 20 lat xD. Mamy obrazki z Neapolu, gdzie ludzie euforycznie reagują a jego wizytę. Można to porównać do spotkań Beliebers z Justinem Bieberem. Ludzie cofają się do małpy widząc legendę Napoli. Maradona mówi o swojej rodzinie, jaka jest dla niego ważna, jak ją zawodził, a oni i tak go wspierali. Mamy też zupełnych szurów z „Kościoła Maradony” xD. Tak, jest coś takiego. Pokazano scenę chrztu (jest nim zdobycie bramki ręką XDDD), oraz ślubu (wyznanie wiary też jest świetne, na wzór tego z katolicyzmu, ale diabeł jest zastąpiony Joao Havalangem xD). Kościół Maradony sponsoruje właściciel lokalnego klubu ze striptizem, a na jednej z uroczystości suczki z tego klubu robiły przedstawienie. Najlepsze są momenty, gdy Maradona pokazuje Czytaj dalej...