Robak zasuwa po ciele. Halucynacje, trzeba schodzić
– Leżę i łeb mnie boli. Przeraziłem się. Jeśli to początek obrzęku mózgu, to powinienem się ewakuować, ale była śnieżyca. Wylazłem na chwilę, poprawiłem wejście do jamy, nawdychałem się tlenu i pomogło. Miałem za mało powietrza – opowiada dalej.
W końcu wyszło słońce. Mackiewicz wznowił wspinaczkę. Zgubił drogę, musiał wracać, ale dotarł na 7400 metrów. 6 lutego 2013 roku wysłał SMS-a do bazy: ‚Wiatr na grani Mazeno z 80 km, taki wpierdol. Kibluję do rana i zobaczę’.
Zaczynało robić się coraz bardziej stromo. – Tam są wielkie kamienie. Lodu niewiele, śnieg wydmuchany. Wyrastają problemy: jedna skała łączy się z drugą, mają po dwa metry i trzeba jakość na to wejść. Jak się osuniesz, to się już nie zatrzymasz. Wróciłem i doszedłem trawersem do pól śnieżnych. Byłem osłabiony błądzeniem. Nie miałem śpiwora, telefon satelitarny poleciał w przepaść. Spędziłem noc powyżej 7000 metrów. Miałem halucynacje. Chyba znów się przydusiłem. Leżę, a tu robak zasuwa po mnie. Myślę: przecież tu nic nie żyje. Musiałem wracać.
W Islamabadzie sprzedał resztki sprzętu. Do Polski z Klonowskim wrócili w podkoszulkach. Na Mackiewicza czekały jeszcze alimenty do zapłacenia.
#himalaizm #himalaje #sport #wspinaczka
Powered by WPeMatico